13.03.2012r. RELACJA BIEGNĄCEGO WILKA Z DOTYCHCZASOWEJ TRASY.
Wreszcie chwila wytchnienia dla Biegnącego Wilka i ekipy. Regulaminowy postój na checkpoincie w Neiden. W końcu po zasłużonej drzemce w Lavvo (coś w rodzaju tipi tylko trochę innej konstrukcji budowana przez Saamów) mamy możliwość dłuższej rozmowy z Wilkiem. Według niego najtrudniejszym dotychczas etapem był odcinek ze Skoganvarre do Levajoka. Jak wspominaliśmy we wcześniejszych relacjach prowadził on przez las i muldy w głębokim śniegu, które są wyjątkowo trudne do pokonania dla zaprzęgu. Maszer wspomniał też o tym, że w czasie tego właśnie szlaku popełnił kilka błędów, za które teraz ponosi konsekwencje. Niespotykane jak na tę porę roku w Norwegii Północnej temperatury w dzień powyżej 0 tylko zwiększają trudność trasy. Wilk nie spodziewał się takiej pogody. Był on przygotowany bardziej na 30stopniowy mróz. Są to trudne warunki i dla maszera i dla psów. Wystąpiły przez to braki w sprzęcie i wyposażeniu. Wszystkie stroje są przemoczone, a psy z racji dużej wilgotności są wychłodzone i osłabione. Była to jedna z przyczyn wykluczenia Aglus z zaprzęgu. Do tego daje się we znaki zmęczenie fizyczne, którego nie ma kiedy nadrobić oraz lekko nadwyrężone łapy jego młodych psów. Gromada Wilka jest złożona z 2 i 3 letnich zwierząt. Są to, jak na takie wyzwanie bardzo młode psiaki. Jednak jak wspomniał Darek radzą sobie świetnie, zwłaszcza liderki - Liina i Asajuk, z których jest najbardziej zadowolony. Stwierdził, że mógłby spokojnie zasnąć podczas jazdy (co zdarzyło się na jednym z odcinków), a "dziewczyny" i tak poradziłyby sobie świetnie kierując się węchem i intuicją. Na razie wszystko przebiega zgodnie z planem jaki założył sobie Wilk. Psy odpoczywają taką samą ilość czasu jaką biegną. Jak mówi nie chce popełnić kolejnych błędów przez, które musiałby wykluczyć kolejne psy z zaprzęgu. Tak więc gromada nie poddaje się i dzielnie brnie przed siebie zaliczając kolejne etapy trasy.
Po dojechaniu do Neiden i obowiązkowym 16 godzinnym postoju zaprzęg rusza dalej, jednak znów w osłabionym składzie. Tym razem z załogi odpadł Ivik - jeden z nielicznych samców w składzie prawie całkowicie damskim. O jego wykluczeniu zdecydował sam Darek mimo, że nie było takiego zalecenia weterynaryjnego. Uznał on, że pies nie daje sobie rady, być może przez trudności w z aklimatyzacją. Biegnący Wilk miał też obawy co do dwóch pozostałych psów, na których barkach spoczywa jedna z najważniejszych ról. Tzw. wheeldog'i - Paneraq i Paktok są odpowiedzialne za siłę zaprzęgu. To na ich barkach spoczywa większość sił pociągowych. Jednak póki co oba są sprawne i nic im nie dolega ale od prawie 40 godzin nie mają apetytu i słabo przyjmują pożywienie, co jest w tych warunkach niepokojące. To jeden z wątków, które poruszyliśmy w czasie rozmowy z Wilkiem.
11-12.03.2012 WYŚCIG TRWA.
Jeden z najtrudniejszych i najdłuższych odcinków pokonany. Biegnący Wilk, w osłabionym składzie bo w Levajoku musiał wykluczyć jednego psa, Aglus, z zaprzęgu, z powodu problemu z łapami, dojeżdża do Tana Bru. Aby zabezpieczyć się przed utratą kolejnych psów z zaprzęgu, zwierzaki zostały przed wyruszeniem z Levajoka ubrane w specjale butki mające chronić je przed urazami. Przed ich nałożeniem Wilk smaruje łapy wszystkim psom specjalną maścią. Zabieg trwa dość długo, gdyż do tej pory podopieczni naszego maszera nie biegały w „obuwiu”. Tak przygotowane ruszają w dalszą drogę. Trasa wiodąca po kamieniach i leśnych ścieżkach uważana za jedną z najgorszych części ale jest już za nimi. Dariusz opuścił Levajok 11 marca 2012r. o godzinie 15.00 z 13ma psami. W Tana Bru zjawia się po ponad 11 godzinach drogi, czyli 12 marca 2012r. o 2.33. W pierwszych słowach Wilk zaznacza, że psy są bardzo zmęczone, a trasa była trudna ale dla tych widoków w górach warta była pokonania. Uważa, że była to najładniejsza trasa jaką do tej pory przebiegł. Przez cały czas towarzyszyła mu Zorza Polarna jakiej jeszcze nie widział. Podczas trasy zdarzył się mały wypadek. Gdy Wilk jechał przez las uderzył ręką w brzozę. Drzewo złamało się ale ręka na szczęście nie ucierpiała za bardzo. Skończyło się na silnie zbitym nadgarstku. Rano okazało się, że sprawa jest bardziej poważna, ręka spuchła i jest cała sina ale po jej zabandażowaniu maszer postanowił kontynuować wyścig. Zmęczony Wilk jeszcze oporządza psy i wraca do samochodu w dobrym humorze mimo tego, że następne zwierzaki mają problemy z łapami. Jest to jedna z przyczyn, która nie daje nam spokojnie zasnąć.
Tana Bru przywitała uczestników i wszystkie ekipy pięknymi, śnieżnymi budowlami, jarmarkiem, hałasem radosnych dzieci i mnóstwem ludzi, którzy czekali na pierwsze zaprzęgi. Liderem wyścigu nadal jest Harald Tunheim, który w momencie przybycia Biegnącego Wilka do Tana Bru był już niemal na kolejnym checkpoincie w Neiden. Na ogonie siedzi mu jednak Trine Kristiansen Lyrek, który dojechał tam około godziny później. Jako trzeci jest Ketil Reitan. Wszyscy to rodowici Norwegowie. Mają oni dużą przewagę nad uczestnikami z innych krajów ponieważ są w stanie trenować na trasach, lub ich częściach, na których później wyznaczany jest bieg wyścigu.
W momencie pisania tego artykułu, ciągle śledząc wyniki wyścigu okazuje się, że jeden z pretendentów do wygranej ale póki co plasujący się na miejscu szóstym Robert Sørlie, po jedynie 11minutach odpoczynku rusza w dalszą drogę. Jest to taktyczna zagrywka, która może dać mu szansę na zwycięstwo. Tak więc mamy nowego lidera. Wilk chwilowo zajmuje pozycję 41. Póki co i on i psy odpoczywają. Z wyścigu wycofali się już czterej zawodnicy. Jeden z nich postanowił zrezygnować z powodu naderwanego ścięgna, a następny z powodu pogryzienia przez psy, które próbował rozdzielić gdy te gryzły się między sobą. Po ok. 9 godzinach przerwy Biegnący Wilk i jego psy, które przeszły badania weterynaryjne i są zdolne do dalszej jazdy, wyruszyli do kolejnego punku – Neiden odległego o 94km od Tany. Jedyny problem, który trawi naszego maszera to to, iż niektóre psy mają brak apetytu.
Pełni nadziei jedziemy na następny punkt wypatrując Biegnącego Wilka na trasie. Do zobaczenia w Neiden.