Olsztyn likwiduje barszcz
Początek lata to czas, gdy jesteśmy najbardziej narażeni na kontakt z groźnym barszczem Sosnowskiego. Miejskie służby na bieżąco reagują na zgłoszenia dotyczące tej rośliny.
W tym roku interweniowały już przy ulicach: Żniwnej, Boenigka, Tuwima, w lesie przy Jeziornej oraz na skarpach w pobliżu Sprzętowej, Turowskiego i Barcza. Rośliny usuwane są w zależności od wielkości, obszaru, na jakim występuje i stadium rozwoju. Część jest w całości wykopywana albo pozbawiana kwiatostanu, w niektórych przypadkach stosowane są środki chemiczne, a po uschnięciu barszcz jest ścinany albo wykopywany. W tym roku usuwanie barszczu Sosnowskiego kosztowało ok. 700 zł.
- Z naszych informacji wynika, że spore skupiska tej rośliny bywają na terenach nie należących do gminy: na gruntach Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego, za siedzibą koncernu energetycznego przy Tuwima, także w pobliżu ośrodka przy Paukszty - informuje Zdzisław Zdanowski z Wydziału Środowiska Urzędu Miasta.
W tym roku jest prawdziwy wysyp zgłoszeń w sprawie groźnej rośliny.
- Ale administratorzy reagują na sygnały od nas bardzo sprawnie - przyznaje Grzegorz Szczęsnowicz z olsztyńskiej Straży Miejskiej.
Od ostatnich dni maja strażnicy odebrali 20 informacji o barszczu Sosnowskiego, z których 16 się potwierdziło. Dla porównania: w poprzednim było zaledwie jedno zgłoszenie, a w 2012 i 2013 - dwa.
Barszcz Sosnowskiego około pół wieku temu sprowadzono do Polski z Kaukazu. Miał być wykorzystywany jako pasza, jednak nie opanowano jego hodowli. Kontakt z rośliną - szczególnie w słoneczne dni - jest bardzo niebezpieczny. Może powodować oparzenia II i III stopnia.
Powróć do archiwum