Uwaga na tlenek węgla!
Coraz chłodniejsze dni i noce sprawiają, że odkręcamy kaloryfery. Czujność powinni zachować mieszkańcy ogrzewający się we własnym zakresie.
Zatorze jest tym olsztyńskim osiedlem, na którym wiele obiektów nie jest podłączonych do miejskiej sieci ciepłowniczej. Ale nie tylko tam właściciele mieszkań uruchamiają gazowe piecyki albo rozpalają ogień w piecach.
W takich przypadkach bywa, że niezbędne są interwencje strażaków. To zarówno akcje związane z zatruciami tlenkiem węgla, jak i pożarami sadzy w kominie.
Warto pamiętać, że czad, jest silnie trującym, bezbarwnym i bezwonnym gazem, co znacznie utrudnia jego wykrycie. Powstaje w wyniku niepełnego spalania, m.in.: węgla, drewna lub gazu w domowych piecach i kuchenkach. Jeśli w ten sposób ogrzewamy mieszkanie, trzeba być czujnym. Ból głowy, mdłości, wymioty, ogólne zmęczenie i osłabienie - mogą być sygnałem, że z urządzeń grzewczych wydostaje się tlenek węgla.
- Jak co roku, w związku z sezonem grzewczym, przypominamy o zasadach bezpieczeństwa związanych z eksploatacją urządzeń ogrzewczych gazowych i na paliwo stałe - mówi Sławomir Filipowicz z Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Olsztynie. - To od nas samych zależy, czy będziemy przygotowani i bezpieczni. Obowiązki to jedno, ale wyobraźnia, zdolność oceny zagrożenia to najważniejsze elementy. Detektory tlenku węgla, czujki CO to urządzenia ostrzegające nas o niebezpieczeństwie, jeszcze przed powstaniem stężeń śmiertelnych.
Najtańsze, atestowane czujki kosztują kilkadziesiąt złotych, a mogą uratować życie. Warto jednak pamiętać o innych, podstawowych środkach ostrożności, które pozwolą ustrzec się zagrożeń. Nie należy zasłaniać kratek wentylacyjnych, używać niesprawnych technicznie piecyków, zbyt szczelnie zamykać okna. Trzeba też pamiętać o regularnych przeglądach urządzeń grzewczych.
Podczas każdego sezonu grzewczego olsztyńscy strażacy do wezwań związanych z tlenkiem węgla i pożarami sadzy wyjeżdżają ok. 150 razy. Od 2010 roku takich akcji było ok. 800, ucierpiało ponad 200 osób, sześć nie przeżyło.
Powróć do archiwum